poniedziałek, 23 września 2013

INTERNET NIE ZAPOMINA




O tym, że przed internautami nic nie da się ukryć przekonało się już wielu. Kompromitujące zdjęcia, kilka wypowiedzianych za dużo słów, skrzętnie ukrywane fakty z życia „prywatnego” – łudzą się ci, którzy sądzą, że żądanie usunięcia niewygodnych dla nich treści spotka się przychylną reakcją cyberspołeczności. Wszelkie starania niweczy działanie tzw. efektu Streisand.

Mój dom moją twierdzą

Pomimo iż zjawisko jest powszechne i dobrze już znane, jego nazwa i definicja wciąż pozostają „robocze”. Efektem Streisand nazywamy wszystkie te sytuacje, kiedy próby cenzurowania lub usuwania pewnych informacji (plików, zdjęć czy nawet całych stron internetowych) prowadzą do sytuacji zupełnie odwrotnej. Zgodnie z Biblijną zasadą zakazanego owocu – ocenzurowane treści smakują najlepiej, tak więc zamiast zniknąć w krótkim czasie rozpowszechniają się wśród szerokiego grona internautów.

I rzeczywiście jest to zjawisko stare jak świat, jednak w popkulturze zaczęto je określać mianem efektu Streisand po słynnej aferze z udziałem aktorki i piosenkarki Barbary Streisand, która definitywnie opowiedziała się przeciw rozpowszechnieniu zdjęć dokumentujących erozję wybrzeża USA, na których z lotu ptaka zarejestrowana została, do tej pory anonimowa, posiadłość zainteresowanej. Prawnicy celebrytki zażądali 50 milionów dolarów odszkodowania, co automatycznie przyczyniło się do wzrostu odsłonięć i pobrań wcześniej bliżej nieokreślonego „Image 3850”.

         Królewskie „smaczki”

Rozgłos towarzyszący poszukiwaniu takiej, choćby błahej, informacji wpływa na wrażenie zwiększania się jej „wartości” dla potencjalnych odbiorców, co w efekcie przekłada się na wzrost jej popularności – każdy chce mieć udział w sprawie, przy okazji sprawdzając, co takiego jest przedmiotem sporów. Ta sama zależność zaistniała w przypadku zdjęć topless księżnej Cambridge, Kate Middleton. Wypoczynek we Francji? Tam paparazzi także czyhają na zdobycz. Nagość nagością, ale jak wskazują opublikowane przez „Forbes” dane pochodzące z analiz narzędzia TopsyPro zdjęcia same w sobie niczyjej uwagi specjalnie nie przykuwały. Zainteresowanie internautów wcale bowiem nie pojawiło się automatycznie w dniu ich opublikowania we francuskim magazynie „Closer”. Tym jednak, co sprawiło, że zdjęcia stały się niepodważalną sensacją, była reakcja ze strony brytyjskiej rodziny królewskiej. Groźba pozwu sądowego uaktywniła internautów.

Nietwarzowa Beyoncé

Księżną Cambridge internauci potraktowali bardzo łagodnie. Mniej wyrozumiałości znaleźli dla amerykańskiej wokalistki Beyoncé, której niekorzystne ujęcia twarzy zarejestrowane podczas występu w przerwie finału XLVII finału Super Bowl obiegły internetowy światek w postaci prześmiewczych memów. Dziennikarze portalu BuzzFeed sporządzili zestawienie zdjęć pokazujących wysiłek i zaangażowanie artystki w występ. 




            Ujęcia jednak nie przypadły do serca artystce, mogły się wszak stać ujmą na jej wizerunku! Prawnicy zwrócili się do redakcji z prośbą o usunięcie niekorzystnych fotografii, w odpowiedzi Buzzfeed upublicznił prośbę… i lawina ruszyła.
         Beyoncé jako zawodnik sumo, jako skorupiasty doktor Zoidberg, kosmita z popularnego serialu animowanego, a dalej… Beyoncé a’la Corleone, Spielbergowski E.T., a nawet Mona Lisa z nieco wykrzywionymi wargami. To tylko kilka z nowych wcieleń, w jakich internauci widzą gwiazdę. Co na to bohaterka internetowej galerii? Do powiedzenia zbyt wiele nie ma, bo internet nie zapomina. W sprawie usunięcia niewygodnych fotografii internauci odpowiadają zgodnie: To się nie uda.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz