Od dawien dawna tytuł „króla zwierząt” należy do lwa, w internecie jednak wszystko wygląda zupełnie inaczej. W zależności od mody jest to kot, pies lub inne, niejednokrotnie bardziej egzotyczne zwierzątko. Najbardziej zastanawiająca jest jednak inna kwestia – w jakim celu tworzy się absurdalne, na pierwszy rzut oka pozbawione sensu memy z zwierzętami w roli głównej? Ustalenie jednoznacznej, logicznej odpowiedzi może być zadaniem tak samo karkołomnym jak wybór „monarchy cyberprzestrzeni” :)
Pewnie każdy choć raz usłyszał
stwierdzenie, że „internet kocha koty”. Ale czy aby na pewno tylko koty? To już
zapewne kwestia gustu i upodobań, niezaprzeczalnym jest jednak fakt, że sporą część zasobów sieci stanowią zdjęcia,
filmiki, a ostatnio również memy z (najczęściej) słodkimi, uroczymi
zwierzątkami w najróżniejszych sytuacjach. Opisanie tego zjawiska i
wyjaśnienie jego celowości za pomocą wszystkich jego przykładów jest
niewykonalne (ze względu na ogromną ich liczbę), posłużę się zatem takimi
dwoma, które moim zdaniem są najbardziej charakterystyczne i odpowiednie dla
kontekstu owego postu.
„CO JA PACZE?”
Pierwszy
z nich przedstawiać będzie prosty obrazek, dzielący się na dwa ujęcia – na
pierwszym znajduje się usytuowany na szarym tle kot rasy Helia Peppercat.
Siedząc przy biurku, spogląda na prowizoryczny monitor (zapewne dorysowany za
pomocą programu Paint). W drugim ujęciu memu kot spogląda na internautę, a u
dołu obrazu pojawia się napis „Co ja pacze?”. Wydaje się, że mem powstał jako
reakcja na przeróżne, dziwne, stale zalewające internet treści. Ale czy
paradoksalnie sam przy okazji nie stał się jedną z nich?
Prosty
obrazek wyewoluował później do postaci bardziej już przypominającej typowy mem.
Głowa kota na pomarańczowym tle (w dwóch odcieniach koloru), któremu towarzyszą
górny i dolny napis odwołujący się do danej sytuacji. Teraz cały potencjał
„paczenia” nabrał rozpędu i przy odrobinie pomysłowości można go było wpleść
praktycznie w każdy kontekst. W tym momencie mem nabrał sensu, który można by
określić „brakiem sensu”. Tzn. mem nie miał właściwie jasno określonego celu,
nie przekazywał żadnej konkretnej treści, trudno nawet powiedzieć, żeby był
jakimś rodzajem reakcji internautów. Stał
się rodzajem żartu językowego z „pacze” w roli głównej, tworzonych chyba dla
samej idei komunikowania i rozrywki w najprostszej postaci.
„PIESEŁ”
Drugi
przykład memu „zwierzęcego” jeszcze dobitniej ukazuje to zjawisko. „Pieseł”
składa się z zdjęcia psa rasy Akita w danej sytuacji upstrzonego
różnokolorowymi napisami będącymi swoistym, specyficznym komentarzem dla
zdjęcia. W ich skład koniecznie wchodzić musi
zwrot „uszanowanko” oraz powtórzone kilkanaście razy „wow”. Szaleństwo,
czy też łagodniej mówiąc moda na ten mem, rozpoczęła się na Facebooku (gdzie
fanpage pt. „Pieseł” ma już ponad 66 tys. wielbicieli). To stąd seria obrazków
rozpoczęła podbój internetu. Problem jednak polega na tym, że tak jak w
przypadku „Co ja pacze?” trudno było znaleźć jakieś logiczne wyjaśnienie dla
popularności tego memu, tak w przypadku „Pieseła” jest to wręcz niewykonalne.
Trudno powiedzieć bowiem, czy jego fenomen wynika z fascynacji internautów tą
konkretną rasą czy też zamiłowaniem do tworzenia memów (a raczej do tworzenia
czegokolwiek w ogóle)? Nie ma on praktycznie żadnego sensu, nie przyświeca mu
żadna idea. To zdjęcie z nagromadzeniem dość prymitywnych komentarzy, którego
jedynym zadaniem wydaje się być rozśmieszenie oglądającego, co samo w sobie też
jest dość zdumiewające, bo komentarze te zwykle z humorem wiele wspólnego nie
mają. Wydaje się, że uśmiech wywołuje raczej absurdalność memu niż jego
potencjał humorystyczny. Trudno więc jasno określić co przyczynia się do
ciągłego rozprzestrzeniania się „Pieseła” w sieci. Być może jest to po prostu chwilowa moda, a może objaw pewnego
przesunięcia komunikacyjnego – w myśl którego internauci komunikują się dla
samego komunikowania, podtrzymywania funkcji fatycznej kosztem zubożenia
pozostałych funkcji komunikacyjnych.
I W CZYICH ŁAPACH WŁADZA?
Nie
wszystkie memy z zwierzętami działają w ten sam sposób, jednak przedstawione tu
przykłady doskonale obrazują obecną w sieci dominację funkcji fatycznej. Memy
tworzone dla zaspokojenia samej potrzeby komunikowania w jakiejkolwiek postaci
(najczęściej przybrane jednak w ironiczna formę) same w sobie nie wydają się
niczym groźnym. Mają swoją grupę fanów, dla których widocznie ich przesłanie
jest jasne (chyba że ślepo podążają za aktualnymi trendami sieciowymi).
Należałoby się jednak zastanowić, jak dalszy rozwój tej tendencji wpłynie na kształt
internetu i jego odbiorców. Pozostaje nam chyba liczyć, że efekt nie będzie
podobny do żadnej z teorii katastroficznych. A tymczasem również plebiscyt na
zwierzęcego władcę sieci, przy tak ogromnej konkurencji, nadal pozostanie
kwestią otwartą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz